środa, 6 lipca 2011

przyznaję się bez bicia-czyli Święta, Barcelona, starośc moja- całkiem lipcowy wpis

Przyznaję się bez bicia- już myślę o świętach Bożego Narodzenia... Wiem, wiem, tym razem wcześniej niż hipermarkety, no ale... Moja Mama obchodzi swoje urodziny 9.07., zatem przy stadku prezentów wpadłam na kolejny pomysł- wiankowy. Z rozpędu zrobiłam trzy wianki- jeden właśnie świąteczny...
szybko o wiankach- baza gazetowe kółko (uwaga- łapki się robią czarne jak diabli przy plecionkach), na gazetowca wchodzą resztki po serwetkach (wiadomo- pierwsza warstwa wykorzystana do działań, a mnie szkoda reszty wyrzucac), a na to wszystko zasmażka, czyli co pod ręką. Na świąteczny poszła w ruch stara koszulka nocna- bawełniana. Żeby nie było- na początku zaczęłam robi szalik spaghetti, bransoletkę i brochę także, a że zostało jeszcze materiału- no to sru go w wianek. ozdoby quillingowe będą, ale się zrobią pewnie dopiero po powrocie z urodzin. Bo się wyjazdowe urodziny kroją- czyli jazda do domku w górach. I już właściwie wszystko jasne- jest w tym naszym domku takie magiczne miejsce- mały otwarty stryszek, gdzie na belkach pod dachem leżakują narty- całe stada. Tam też w wiklinowych kufrach lub w szafce leży uszyty strój, w którym raz w roku udaję Dobrodzieja. na belkach całorocznie wiszą duże bombki Gwiazdora i Jego Małżonki, gwiazdki słomiane, dzwonki (choc dzwonki to w całym domu wiszą- bo to przyjazne hobby mej Rodzicielki). Stoi także imponująca szafa z hobby mojej Młodocianej- całym stadem różnorodnych aniołów. No i jakże inaczej traktowac ten kącik? Jest takim rodzinnym sanktuarium Bożego Narodzenia- całorocznym. Tam nawet w lipcu można włączyc lampki- stały montaż by Padre.
Stęskniłam się potwornie za tym ukochanym miejscem na ziemi, a tymczasem moja Młodzieżówka świetnie się bawi w Hiszpanii... I znowu zobaczy me kolejne uwielbione miejsce- Barcelonę. Jeśli się kiedyś zestarzeję- zamieszkam gdzieś w okolicach Parku Guell, często będzie można mnie spotkac także przy Sagradzie, byc może spełni się moje marzenie by oprowadzac Polaków po Barcelonie Gaudiego- trasę już mam opracowaną... Mam już obiecanego motyla w klimacie Gaudiego- jako prezent od Młodej z obozu. Kocham Barcelonę (za Gaudiego przede wszystkim), ale na zimę i święta będę wracac do Polski, do naszego domku w górach. Nawet wtedy, gdy zamiast Hiszpanii wybiorę Indie z hodowlą kotów i herbaty...
Zdjęcia dodam później, teraz polecam utwór dzięki któremu poznałam swoją przyszłośc- tę w Hiszpanii ;)
http://www.youtube.com/watch?v=qviKOanNJQg

1 komentarz:

  1. chciałabym dodac, że mój osobisty Dziadek ma na imię Antoni- czytelne, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę!