piątek, 22 listopada 2013

rosną jak dzikie, czas do kuchni- tym razem nie o dzieciach

w kuchni przesiaduję długie dnie, a czas do kuchni dotyczy moich ziół balkonowych. Obrodziło w tym roku zacnie. Może to zaczarowany balkon, bo kończy się listopad, a ja nadal kwitnące pelargonie mam. Zioła rosną jak dzikie... Zwykle była to jakaś bazylia, może mięta i zwykle suszyła się już w doniczce. Rok zmian mam, zatem zioła poszalały na całego- pietruszka,lubczyk, szczypiorek,majeranek, rozmaryn, bazylie- ze 4 rodzaje, 6 mięt (w tym ulubiony do podgryzania na surowo- orbitek), melisa i stewia. Rośnie toto, aż miło. Majeranek taki, już się suszył (w doniczce- bo tak wyszło), a tu, nagle, z zaskoczenia wybija nowe. Korzystam do wszystkiego te ziółka, ba nawet koty podjadają, zimno jest, a to dalej w górę. Zamrozić i suszyć? Czy to dobra pora jeszcze? Rozmaryn to mi pięknie choinkę imituje- w dodatku w białym koszu. Dojdą jeszcze gwiazdki anyżu i jakiś cynamon :) Ze zdjęć to się jeszcze pochwalę, że robiłam pierniki (zwierzęce foremki z IKEI the Best), że moja kuchnia wzbogaciła się o zazdroski w klimacie babcinym- ale zrobione przez młodą koleżankę Beti, a mój piernikowy książę dogaduje się z syberyjską królewną...

niedziela, 3 listopada 2013

poprawka z historii wychowania

nie wiem gdzie nie popełniłam błędu wychowawczego, a wykształcenie pedagogiczne wcale nie pomaga. Historia kołem toczy małem, bo (teraz)szybko po studiach moich Osobista Jeszcze Nieletnia usłyszała, żem komisyjny egzamin z Historii wychowania zaliczała ( tu dłuższa historia, bom poszła po fantazji w odpowiedzi- co słuszne było, bo wyszło, że i prawdziwe). Ha, miałam zadanie wydrukować pewien projekt Młodej na polski... I co widzę? własne z dysputy z w/w słowa. Normalnie się wzruszyłam. Bo podczas swojej poprawki, i przez cały żywot wierzyłam i wiary dotrzymuję: kultura i edukacja to trzon, dusza Narodu. A oto co czytam w projekcie dotyczącym Obiadów Czwartkowych: "(...) W roku 1782 nastąpił kryzys obiadów. Przestał w nich uczestniczyć nawet Ignacy Potocki a spotkania były ośmieszane wierszami Kajetana Węgierskiego. " A uczone obiady? znasz to może imię? Gdzie połowa nie gada a połowa drzymie, W których król wszystkie musi zastąpić ekspensa, Dowcipu, wiadomości, i wina, i mięsa." Zdania są podzielone, niektórzy sądzą, że mądre obiady nic nie wniosły, natomiast moim zdaniem podczas Obiadów Czwartkowych prowadzenie rozmów nad reformą państwa było spóźnione, gdy Rosja, Austria i Prusy dzieliły się nami jak opłatkiem. Należy raczej ideę z Obiadów utożsamiać z pierwszym w Europie planem edukacyjnym, planem, któremu być może zawdzięczamy niepodległość. Król, będąc człowiekiem nowoczesnym, wiedział jaką rolę w społeczeństwie ma kultura i edukacja. Wspierał więc jej budowę. Przecież to dzięki temu myśl Polski i Polskości była przekazywana przez 123 lata. Kultura i edukacja to rzeczy bez których państwo nie może istnieć, i z którymi, nawet tracąc miejsce na mapie, państwo nie może po prostu zniknąć. " Tradycyjnie wzruszyłam się, więc by nie płakać, wspominajmy dania serwowane podczas Obiadów: "Któż zatem gotował dla naszej elity? Otóż był to pierwszy kuchmistrz Europy, Paul Tremo. Co ciekawe, wprowadził on (za sprawą króla) modę na wyrafinowaną, a zarazem lekką kuchnię, łączącą francuskie i polskie tradycje kulinarne. Stopniowo rezygnując z sarmackiego niepohamowania w jedzeniu i piciu, coraz częściej zwracano uwagę na zdrową dietę. Podawano barszcz lub rosół, ostrygi, pieczeń baranią i jarząbki, a na deser – konfitury z róży. Do picia serwowano wodę i niewielkie ilości wina. Zakończenie obiadów również miało kulinarny wątek, kiedy król był zmęczony, podawano mu suszone śliwki, co oznaczało finał spotkania." Ha! Barszcz (z sójkami) piliśmy w sobotę, suszonymi jabłkami okraszaliśmy herbaty przez weekend cały, pełnoletni podjadali śliwki z nalewki (moc sarmacka), bo przelew się trafił akurat... A na śniadanie będą naleśniki z powidłami- śliwka na koniec