piątek, 22 listopada 2013

rosną jak dzikie, czas do kuchni- tym razem nie o dzieciach

w kuchni przesiaduję długie dnie, a czas do kuchni dotyczy moich ziół balkonowych. Obrodziło w tym roku zacnie. Może to zaczarowany balkon, bo kończy się listopad, a ja nadal kwitnące pelargonie mam. Zioła rosną jak dzikie... Zwykle była to jakaś bazylia, może mięta i zwykle suszyła się już w doniczce. Rok zmian mam, zatem zioła poszalały na całego- pietruszka,lubczyk, szczypiorek,majeranek, rozmaryn, bazylie- ze 4 rodzaje, 6 mięt (w tym ulubiony do podgryzania na surowo- orbitek), melisa i stewia. Rośnie toto, aż miło. Majeranek taki, już się suszył (w doniczce- bo tak wyszło), a tu, nagle, z zaskoczenia wybija nowe. Korzystam do wszystkiego te ziółka, ba nawet koty podjadają, zimno jest, a to dalej w górę. Zamrozić i suszyć? Czy to dobra pora jeszcze? Rozmaryn to mi pięknie choinkę imituje- w dodatku w białym koszu. Dojdą jeszcze gwiazdki anyżu i jakiś cynamon :) Ze zdjęć to się jeszcze pochwalę, że robiłam pierniki (zwierzęce foremki z IKEI the Best), że moja kuchnia wzbogaciła się o zazdroski w klimacie babcinym- ale zrobione przez młodą koleżankę Beti, a mój piernikowy książę dogaduje się z syberyjską królewną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę!